Lubię zaglądać do przepastnej elektronicznej szuflady, gdzie przechowuję swoje zdjęcia. Dziś zatrzymałem się na dłużej w katalogach fotografii wykonanych podczas wyprawy do Prowansji w 2019 roku. Dwie sesje fotograficzne podczas tej wyprawy poświęciłem słynnym, półdzikim koniom Camargue. Ich nazwa pochodzi od Camargue – krainy geograficznej na południu Francji, położonej między dwiema głównymi odnogami Rodanu w delcie tej rzeki i wybrzeżem Morza Śródziemnego. Duże połacie tej krainy stanowią płycizny, po których brykają nasi bohaterowie. Koń Camargue został oficjalnie uznany za rasę dopiero w 1968. Od tamtej pory działa związek hodowlany, a ogiery są pod dyskretną opieką państwowej stadniny w Uzes. Od 1998 Camargue są ponownie hodowane w czystości rasy. Populację nadzoruje stacja hodowlana Tour de Valat. Wprawdzie cywilizacja ograniczyła przestrzeń życiową tych wspaniałych zwierząt, ale liczba półdzikich stad w przeciągu ostatnich dekad nie tylko nie spadła, ale nawet nieco się powiększyła. Wysokość w kłębie oscyluje pomiędzy 135 a 150 cm, umaszczenia siwe, posiadają bujną grzywę i ogon. Kłusując i galopując po płyciznach, rozbryzgują spektakularnie wodę (lub błoto), co dla fotografów stanowi dodatkową atrakcję i jest źródłem wielu wspaniałych kadrów.
Fotografowanie tych przepięknych koni sprawiało mi prawdziwą radość. Myślę, że będę wracał na blogu do tych niesamowitych chwil. Spróbuję zajrzeć do surowych plików RAW i spróbuję w inny sposób wywołać te bardzo dynamiczne fotografie. Oczywiście podzielę się na blogu końcowymi efektami.
Wszystkie fotografie wykonałem aparatem Olympus OMD E-M1MarkII.
P.S. Dane na temat koni uzyskałem z Wikipedii.







Wspaniałe, dynamiczne zdjęcia! Wygląda na to, że świetnie się czujesz w takiej tematyce. Pozdrawiam.
PolubieniePolubienie
Tak, ale jest to trudna fotografia. Ale za to sprawia mi wielką frajdę.
PolubieniePolubienie