Wspomnienia z Kołobrzegu

Grudzień i styczeń muszę zaliczyć do najmniej aktywnych fotograficznie miesięcy. Ubolewam nad tym, chociaż styczeń przecież dopiero się zaczął. Zatem jak w tytule, wspomnienia z Kołobrzegu.

Listopadowy wypad do tego kurortu był naszym kolejnym. Bywało, że jeździliśmy tam dwa razy do roku. Ostatni raz w styczniu 2020 roku, tuż przed pandemią, a jeszcze wcześniej we wrześniu 2019 razem z naszą Leydą, która trzy miesiące później odeszła od nas za szybko. Ten ostatni, listopadowy, też się spędziliśmy we troje. Tym razem z Verą, naszą piękną i wierną Hovawartką.

W ciągu sześciu dni zdeptaliśmy kilkadziesiąt kilometrów wzdłuż morza, przemykaliśmy się pomiędzy ulewnymi deszczami, wykorzystywaliśmy nawet chwilowe wizyty Słońca na błękitnym niebie. Nieustanna walka jesieni z zimą zakończyła się w dniu naszego wyjazdu. Powrót był po zalodzonych i śnieżnych drogach. Do domu przyjechaliśmy szczęśliwie.

Kołobrzeg zawsze będzie mnie przyciągał swoją atmosferą, wspaniałym powietrzem i wyśmienitą infrastrukturą turystyczną.

Fotografowałem dwoma aparatami: OM-1, który najlepiej spisał się do zamrażania w ruchu naszego psa oraz Leicą M11 z cudownym Summicronem 35mm. Jedno zdjęcie Very zaprezentowałem w poprzednim wpisie. Teraz dodam jeszcze dwa oraz kilka innych, pokazujących jesienny krajobraz morski oraz jesienny park.

Dodaj komentarz